Zasypali go pytaniami. Młodzieniec mrużył oczy, bo go raziło światło, i wciąż rzucał niespokojne spojrzenia w ciemne kąty. Nie potrafił dać sobie rady, nie mógł dobrze zrozumieć i oddzielić od siebie poszczególnych pytań. Naraz zauważył, że ten chudy podszedł bliżej, podniósł głos i mówi do niego „ty”.
– No, dalejże, mów!
Cała jego uwaga zatrzymała się na słowach policjanta. Poczuł się zhańbiony, upośledzony, osłabiony i jeszcze mniej zdolny do tego, by się bronić. Wina i nieszczęście nie polegają na jakimś jego „celu”. Człowiek jest winien, jeśli go przyprowadzą (lub sam przyjdzie) przed takich ludzi i musi słuchać ich pytań, na które nie ma odpowiedzi. Chciał to powiedzieć – myślał, że mówi – a milczał.
Ivo Andrić, Przeklęte Podwórze. Tłum. Jan Wierzbicki. Warszawa 1959, s. 92.
– No, dalejże, mów!
Cała jego uwaga zatrzymała się na słowach policjanta. Poczuł się zhańbiony, upośledzony, osłabiony i jeszcze mniej zdolny do tego, by się bronić. Wina i nieszczęście nie polegają na jakimś jego „celu”. Człowiek jest winien, jeśli go przyprowadzą (lub sam przyjdzie) przed takich ludzi i musi słuchać ich pytań, na które nie ma odpowiedzi. Chciał to powiedzieć – myślał, że mówi – a milczał.
Ivo Andrić, Przeklęte Podwórze. Tłum. Jan Wierzbicki. Warszawa 1959, s. 92.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz