czwartek, 30 kwietnia 2009

Andrea Camilleri, „Zapach nocy”

„Zapach nocy” Camilleriego to kolejny typowy Montalbano. Faceci jak zwykle uprawiają swoje męskie gierki, kobiety jak zwykle sprowadzone są do kilku stereotypowych figur, makaron jak zwykle al dente, tempo jak zwykle presto, zakończenie jak zwykle zaskakujące, ale bez dziwactw. Na deser szczypta intertekstualności, bo przecież współczesny kryminał nie obejdzie się bez kulturalnego bonusika. Solidna robota.



Ocena: 4/6

środa, 29 kwietnia 2009

„Slumdog. Milioner z ulicy”, reż. Danny Boyle, Loveleen Tandan

Nie dziwię się, że skąpany w zachodnich zachwytach „Slumdog” w Indiach potraktowano z dystansem. Film pobudza do wzruszeń niczym pozytywistyczna nowelka czy kampania „bo zupa była za słona”. Indie pokazane są w nim równie wnikliwie, co Polska na pocztówkach z chłopem w gumiakach, powożącym furmanką na tle wierzb i bocianów. Można jeszcze znieść, że jest to utwór z tezą (choć oglądanie, jak się kogoś wtłacza w gumiaki, jest dość krępujące), ale czy tezy nie można było przekazać mniej łopatologicznie?

Nie wystarczy pokazać, że policja na usługach bogaczy przegania i bije biedne dzieci, albo że członek niskiej kasty może ni z tego ni z owego zostać aresztowany pod wydumanym pretekstem, a później równie znienacka zwolniony – w areszcie musi jeszcze przejść tortury jak z Guantanamo, a gdyby widz wciąż nie orientował się, że tak być nie powinno, jeden ze śledczych opatrzy je komentarzem Amnesty International posikałoby się w majtki. Nie wystarczy, że śliczna mała sierotka powie o dobroczyńcy fundującym posiłek jak jeszcze da nam drugie śniadanie, to znaczy, że jest święty – musi się jeszcze pojawić karykaturalny zły tłusty chłopiec, który nie pozwoli biednym głodnym dzieciom na kradzież naleśnika. Nie wystarczy, że kiedy turyści zwiedzają miasto, znajomi ich przewodników demolują i okradają im samochód – oprowadzający ich chłopak musi jeszcze postawić kropkę nad i tekstem chcieliście zobaczyć kawałek prawdziwych Indii, to macie, na co zresztą wzruszona turystka odpowiada datkiem wspartym tekstem a tu masz kawałek prawdziwej Ameryki – itd., itp. Jako niesmaczna wisienka na torcie – zawoalowana, ale w pełni czytelna obmowa bollywoodzkiego bożyszcza Shah Rukh Khana: prowadzący teleturniej Prem Kumar, przerysowany czarny charakter, jednocześnie demoniczny szarlatan i małostkowy prostak. W dodatku grany przez Anila Kapoora, członka wpływowego w Indiach klanu filmowego – żenująca szpila wetknięta konkurencji.

Chciałoby się wierzyć, że twórcy próbowali wywrócić na drugą stronę jaskrawe konwencje Bollywoodu, prościej jednak przyjąć, że taką stylistykę uznali za najlepszą dla pokazania Indii Zachodowi. Jak to o nas świadczy, szkoda mówić, zwłaszcza, że najwyraźniej mieli rację.

Ciekawe, że tendencyjność scenariusza w trakcie oglądania filmu właściwie nie razi. Efektowne zdjęcia, świetnie dobrana, podkręcająca tempo muzyka i niezła gra odtwórcy głównej roli Deva Patela sprawiają, że „Slumdoga” ogląda się z przyjemnością.



Ocena: 4/6

środa, 8 kwietnia 2009

Yoshimoto Banana, „Tsugumi” (7)

Wydaje mi się, że naprawdę chcę już umrzeć i tylko pragnę jeszcze zostawić po sobie list dla Ciebie. Kiedy sobie wyobrażę, jak wszyscy będą się zanosić płaczem i wymyślać, jaka to ja niby naprawdę byłam, aż mnie ciarki przechodzą. Kyōichi ma swój urok, ale miłość to bitwa i do końca nie można okazać słabości.



Yoshimoto Banana, Tsugumi. Tłum. Gabriela Rzepecka. Warszawa 2005, s. 145.

wtorek, 7 kwietnia 2009

Yoshimoto Banana, „Tsugumi” (6)

Wydaje mi się, że już coś takiego było, a zarazem, że jeszcze nic takiego nie przeżyłam. Dotychczas, choćby nie wiem, co się działo, [...] czułam się, jakoś... z boku. Tak jakbym w ciemnościach jedynie patrzyła z przeciwległego brzegu na pożar. Czekałam, aż zgaśnie, i myślałam, że zasnę z nudów. No bo przecież wiadomo, że w końcu zgaśnie, zgadza się? Czego oni oczekiwali od miłości? W tym wieku. [...] Tym razem jednak czuję, że w tym uczestniczę.



Yoshimoto Banana, Tsugumi. Tłum. Gabriela Rzepecka. Warszawa 2005, s. 88.

poniedziałek, 6 kwietnia 2009

Yoshimoto Banana, „Tsugumi” (5)

Miłość to coś, co w chwili, gdy to zauważysz, już trwa. Wiek nie ma znaczenia. Jednak wyraźnie dzieli się na taką, której koniec widać, i taką, której końca nie widać. Każdy zainteresowany sam powinien to wiedzieć najlepiej. Jeśli go nie widać, to znaczy, że to coś naprawdę wielkiego. Kiedy spotkałem swoją obecną żonę, poczułem nagle, że przyszłość nie ma granic.



Yoshimoto Banana, Tsugumi. Tłum. Gabriela Rzepecka. Warszawa 2005, s. 87.

sobota, 4 kwietnia 2009

Henryk Elzenberg, „Kłopot z istnieniem. Aforyzmy w porządku czasu”

3 I 1942. Dawniej miałem tę ambicję, żeby myśl swoją zamknąć w jakieś ostateczne formuły, ująć ją w szereg prawd, których mógłbym się trzymać. Za braki dyskwalifikujące, zabójcze, uważałem niezgodność dwóch wypowiedzi i tak samo aproksymatywność myśli albo jej płynność. Dziś wiem, że każda wypowiedź unaocznia tylko pewien aspekt mej myśli, mieniącej się, wycieniowanej, wijącej się jak strumień poprzez sprzeczności, i która tylko poprzez sprzeczności, w ciągłych przybliżeniach, przemianach i w ciągłym ruchu zdoła ujawnić treść swą istotną, nie dającą się zamknąć w formuły.1

*

9 I. Kiedy na dnie jakichś porządnych, rzetelnych rozumowych dociekań, znajdujemy irracjonalność (powiedziałbym tu raczej „transracjonalność”), stanowi to dla nas gwarancję, że mieliśmy do czynienia z rzeczywistością. Kiedy natomiast wszystko układa się do końca najpiękniej, do końca pozostaje „jasne” i na myśl dyskursywną podatne, stanowi to dowód przeciwny: żeśmy rzeczywistości nie uchwycili, że została ona poza obrębem tego, o czym cały czas była mowa, żeśmy się cały czas obracali w kręgu czystych konstrukcji umysłu.

„Rzeczywistość jest irracjonalna”; to dziś coś w rodzaju dogmatu, od którego mi trudno odstąpić. Gdyby mnie zapytano, skąd to wiem, mógłbym wskazać na jej płynność a sztywność pojęć, na nieskończoność jej elementów przy skończoności zasobu tychże pojęć (także terminów), na niewyczerpalność indywidualności zestawioną z tym faktem, że wszystko co rzeczywiste jest właśnie indywidualne itp. Ale – pomijając nawet wątpliwą słuszność niektórych tego typu tez poszczególnych – byłyby to zawsze tylko przykłady. Że rzeczywistość jest irracjonalna, to wiem, bom tego doświadczył; bo tylko wychodząc poza myślenie racjonalne miewałem owo coś, co można określić jako doświadczenie rzeczywistości: czegoś swoistego, do czego ten termin, tak jak go rozumiem, przylega.

Po co w takim razie uprawiać dociekania racjonalne, i to „rzetelne”? Prócz wielu innych powodów także po to, by przez dotarcie do dna transracjonalnego dać sobie owo doświadczenie rzeczywistości, które na innych drogach nie tak znowu często się uzyskuje.2







1 Henryk Elzenberg, Kłopot z istnieniem. Aforyzmy w porządku czasu. Kraków 1963, s. 280.
2 Tamże, s. 280n.

środa, 1 kwietnia 2009

Yoshimoto Banana, „Tsugumi” (4)

Czasami noce robią takie sztuczki. Powietrze powoli przemieszcza się w ciemnościach i jak gwiazda spada na nas atmosfera jakiegoś innego, odległego miejsca. Wtedy się budzimy. Dwojgu ludziom śni się taki sam sen. Wszystko dzieje się jednej nocy, dany nastrój panuje tylko w czasie jej trwania. Następnego ranka to, co się wydarzyło, traci ostrość i rozmywa się w świetle dnia. Takie noce są długie. Bezgranicznie długie i lśniące jak klejnoty.



Yoshimoto Banana, Tsugumi. Tłum. Gabriela Rzepecka. Warszawa 2005, s. 59.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...