wtorek, 18 września 2012

poniedziałek, 17 września 2012

„Czy wreszcie do czegoś dojdziesz?”, reż. Takeshi Kitano

Wreszcie udane podejście do Takeshiego Kitano, choć nie powiem, żeby i tym razem nie wprawił mnie w konsternację. Młody bez perspektyw marzy, by posiąść kobietę w samochodzie – czyli punkt wyjścia mamy ponadczasowy (film nakręcono w latach 90., ale czyta się jak powstały wczoraj) – ale jeśli u Kitano ktoś marzy, to już wiadomo, że zaraz odpadniemy od poręczy. No tak, samochód to klucz do sukcesu, a co można zrobić, żeby posiąść, jeśli nie kobietę, to przynajmniej ten klucz? Chyba tylko sprzedać dziadka na narządy. A jeśli klucz nie otworzy drzwi, niezależnie od poniesionych kosztów? I tak rozkręca się eskalacja niedorzeczności, raz uruchomiony ciąg klisz popkultury, z których utkany jest człowiek i jego marzenia, prowadzi w coraz bardziej zaskakujące rejony rzeczywistości, a Kitano, wyśmiewając wszystko totalnie, pastiszuje kolejne konwencje filmowe, co oczywiście nie może skończyć się dobrze, za to musi się skończyć widowiskowo. Nie od rzeczy jest jednak Kitano zwany japońskim Tarantino, i nie o sam humor tu idzie, ale i brak hamulców – bo końcówka to już naprawdę zabawa dla ludzi o dużej odporności estetycznej.




Ocena: 4/6

sobota, 15 września 2012

Olgierd Dudek, „Króliczek” (3)

Wyciągnąłem z kieszeni dwa złote i podałem jej.
– Co chcesz? – nie zrozumiała.
– Jestem twoim klientem. Kupuję gazetę.
– Nie wygłupiaj się – skrzywiła się. – Jak chcesz, to przejrzyj sobie jedną. Nie musisz od razu kupować. W ogłoszeniach o pracę i tak nic nie ma.
– No to wiem już wszystko, co chciałem wiedzieć.





Dudek Olgierd, Króliczek. Poznań 2006, s. 177.

piątek, 14 września 2012

„Autor widmo”, reż. Roman Polański

Na DVD „Autor widmo” to już nie to, co w kinie – choćby dlatego, że monumentalna posępność ołowianego morza, odpowiadająca za jakąś połowę złowieszczej atmosfery, w której dusił się nieszczęsny bohater, inne wrażenie robi wylewając się z dużego ekranu, a inne ujęta w ramkę monitora z przekątną naście cali. Do tego mocno konwencjonalny, wręcz sztampowy scenariusz, który rozczaruje amatorów szpiegowskich łamigłówek. I w tym momencie dobrze wspomnieć, że to nie żadne spy games, a Polański. Na tle polityczno-sensacyjnych awantur delikatnie rozrysowuje ambicjonalne rozgrywki kilkorga frustratów, miotających się w ponurej sieci wzajemnych powiązań. Tępawy polityk – król świata, a poza tym niespełniony błazen, jego zbytecznie bystra żona – poza tym niespełniona polityczka, jego idealnie akuratna blond asystentka i kochanka – poza tym niespełniona mężatka, a do kompletu w środek trójkąta trafia zakompleksiony choć pokupny redaktor jego autobiografii – poza tym niespełniony pisarz. Odcięci od świata na prywatnej wyspie, skłóceni, z konieczności jednoczą się w obliczu telewizyjnych wieści o narastającej wrogości świata na zewnątrz – ale nie dajmy się zwieść, prawdziwe zło czai się jednak gdzieś między nimi. A dla rozładowania grozy – to tu, to tam cierpki akcent humorystyczny, jak wtedy, kiedy ghost writer nad tekstem do obróbki załamuje ręce gestem z „Krzyku” Muncha, czy kiedy w odpowiedzi na niezręczny komplement pod adresem żony prezydenta i jego domowego doradcy w jednym –  didn't you want to be a real politician? – słyszy: didn't you want to be a real writer?. Drobiazgi marginalne, ale ujmujące chyba dla każdego, kto zawodowo tkwi w cieniu i mozolnie haruje na cudzy sukces.

Ewan McGregor jak zawsze uroczy w wyciągniętym swetrze, Kim Catrall poprawnie dwuznaczna w ołówkowej spódniczce, naprawdę niezły Pierce Brosnan (w roli fabularnie wzorowanej na Tonym Blairze, ale mimiką i stylem bycia naśladujący G.W. Busha), strugający głupa niepokojąco wiarygodnie. Aż do końca nie mogłam się za to przekonać do Olivii Williams, której rola aż się prosiła o Tildę Swinton, taką jak w „Tajne przez poufne” – zwłaszcza, że w pamięci miałam świetny duet Tildy z Ewanem w „Młodym Adamie”, więc dziewczyny cały czas toczyły w mojej głowie pojedynek. Który pozostał nierozstrzygnięty, bo i tak wszystko wygrał Ewan.




Ocena: 5/6

czwartek, 13 września 2012

Olgierd Dudek, „Króliczek” (2)

Kiedy wypadniemy ze strefy normalności, odkrywamy nagle naszą prawdziwą naturę. Wtedy albo odrzucamy nasze dotychczasowe złudzenia, walcząc o przeżycie na kły i pazury, albo uciekamy w świat niepewności i rozmyślań o fundamentalnych prawdach życia. Pierwszy typ ludzi to politycy, którzy doskonale radzą sobie w świecie przeciętnych obywateli. Drugi – filozofowie, którzy wcześniej czy później zaczynają przymierać głodem.




Dudek Olgierd, Króliczek. Poznań 2006, s. 92.

środa, 12 września 2012

Andrea Camilleri, „Papierowy księżyc”

No proszę, już dwa lata minęły od mojego ostatniego spotkania z komisarzem Montalbano. Postarzał się komisarz, marudny się zrobił, ale sympatią darzę go nieodmiennie. Choć Camilleri wyraźnie popadł w rutynę, zwłaszcza jeśli idzie o wątek kryminalny – bo obrazki z Włoch jak zawsze pyszne – ale intryga... Owszem, jest pieprznie – zaczyna się od trupa z przyrodzeniem na wierzchu, a potem napięcie rośnie – owszem, jest zagadkowo, bo w układance co i rusz coś nie pasuje, jest tylko jedno „ale”: nadmiar wiarygodności psychologicznej zabił suspens. Osoba mordercy tak świetnie pasuje do swej roli, że jej tożsamość jest jasna gdy tylko postać pojawia się na scenie. Tymczasem komisarz guzdrze się przez całą książkę, jakby przedwczesna demencja starcza zmąciła mu umysł. Zostaje niezła powieść obyczajowa – seks, przemoc i Sycylia – ale to jednak ciut za mało.




Ocena: 4/6

wtorek, 11 września 2012

Olgierd Dudek, „Króliczek”

Podobno socjaliści to ludzie, którzy twierdzą, że każdy ma prawo kraść, demokraci – że każdy ma prawo kraść, ale w ramach rozsądku, konserwatyści natomiast są osobami, które już nakradły i wymagają od wszystkich innych poszanowania świętego prawa własności.




Dudek Olgierd, Króliczek. Poznań 2006, s. 67.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...