piątek, 26 czerwca 2009

„Niewidoczni”, reż. Stephen Frears

Kino zaangażowane o ciężkiej doli imigranta w Londynie, pełne nieplanowanego makabrycznego humoru. Afrykański lekarz ukrywa się przed policją, nikomu nie zdradzając nawet nazwiska, już nie mówiąc o pokazywaniu dyplomu, w związku z czym nie może pracować w zawodzie. Młodej Turczynce, którą z kraju wygnało to, że nie chciała żyć jak jej matka (w Turcji nie jest tak fajnie jak w USA, więc krakowskim targiem lądujemy w Anglii) przepisy imigracyjne przez wiele miesięcy zabraniają pracować. Sprząta więc nielegalnie w hotelu, bo bez papierów, wykształcenia i porządnej znajomości języka (Amelia, prywatnie Audrey Tautou, swój zwyczajny zestaw środków aktorskich, czyli zdziwiony wyraz twarzy, poszerza o łamaną angielszczyznę) nic lepszego nie znajdzie. A przecież rdzennie brytyjscy lekarze ukrywający się przed policją spokojnie mogą operować w klinikach, zaś brytyjskie prowincjuszki po przyjeździe do stolicy z miejsca zostają prezeskami banków. No, może nie wszystkie, ale bystrzacha, która znalazłszy przy sprzątaniu ludzkie serce bez właściciela, ładuje je do sedesu (od czego ten się zapycha i zalewa łazienkę, ale kto by się przejmował), na pewno zasługuje na coś lepszego niż posada pokojówki.

Skąd ludzkie serce? A stąd, że fabuła osnuta jest wokół handlu narządami do przeszczepu i cyników zarabiających na ludzkiej niedoli. Jeśli jesteś recepcjonistą, uważaj! twój kolega z pracy może okazać się quasi-mafioso prowadzącym przestępczy small business. Wiadomo, operacja nerki to interes nerwowy, ale prosty, wystarczy łóżko w hotelowym pokoju, obrotny wujek Zdzisiek i nożyczki do paznokci. Nerkę się później pakuje do pudełka z lodem, a zadowolony nabywca bierze ją pod pachę i odwozi pocztą zwrotną drogą, którą wcześniej przysłano z Francji trufle. (Po czym pewnie sprzedaje na targu, bo o żadnych badaniach na zgodność krwi itp. nie było mowy.) Od czasu do czasu dawca zejdzie – wtedy właśnie wycina mu się serce i rzuca gdzie bądź. Po co, nie wychwyciłam – ale z resztą zwłok nie było już kłopotu, więc może obraziły się o kradzież serca i sobie poszły? A może mięsko trafiło na nielegalne kanapki? Zachód jest bowiem tak rozpasany, że goście hotelowi czasem chcą jeść już po zamknięciu kuchni, a że popyt kształtuje podaż niczym byt świadomość, zawsze ktoś im tę kolację zrobi na lewo. Miarą rozpustnego konsumpcjonizmu niech będzie to, że zbytkownicy jedzą kanapki na chlebie bez skórki.

Celnych obserwacji społecznych co niemiara. Nieuprzejma policja imigracyjna (urzędnicy są z zasady bardzo mili, tylko na tych biednych przyjezdnych się uwzięli). Łamanie dziewiczych sumień. Nieśmiertelna figura sympatycznej prostytutki, która zawsze wesprze dobrym słowem i pigułką „po”. Wiadomo, prostytutki to na ogół fajne kumpele, a takich pigułek mają przy sobie na tuziny i wcinają jak M&M'sy. Natomiast pobożną dziewicę wystarczy przelecieć wbrew jej woli, żeby doznała przystosowawczej metanoi, i choć jeszcze wczoraj zamierała na myśl o tym, że nieświadomie mogła zjeść na obiad coś wyznaniowo trefnego, tuż po pierwszym razie nie myśli o niczym poza pigułką poronną. (Przy okazji: miks motywów jakby skądś znajomych, choć w innej konfiguracji... S.e.k.s.1 z łobuzem, niechciana ciąża łamiąca karierę, wierny przyjaciel, który coś zaradzi, lekarz-partacz, lekarz-wybawca, który za darmo naprawia fuszerkę... Tylko w „Dirty Dancing” jeszcze tańczyli.) Są też tematy uniwersalne. Niespełniona miłość. Stracone złudzenia. Rozłąka. Tęsknota. Rywalizacja. Przyjaźń. Zemsta. Wszystko mi się w notce nie zmieści.

Wyczekiwana puenta – zdziwiony białas zapytawszy, czemu wcześniej tych wszystkich kolorowych nie widział, słyszy oskarżycielskie bo my jesteśmy niewidoczni – prowadzimy wasze taksówki, sprzątamy wasze domy i r.o.b.i.m.y w.a.m l.a.s.k.ę2. No.

Podsumowując: film wyłącznie na wesoły wieczór w towarzystwie.


Ocena: 3/6




1 Próba oszukania google'a.
2 Jak wyżej.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...