Na ekrany polskich kin wszedł właśnie film Olivera Stone'a „Wall Street. Money Never Sleeps”, kontynuacja jego „Wall Street” z 1987 roku. Przed sprawdzeniem, jak odwieczne problemy z władzą i pieniądzem Stone opakował w realia obecnego kryzysu, postanowiłam odświeżyć sobie lata osiemdziesiąte – i był to strzał w dziesiątkę. Seans „Wall Street” to sugestywny powrót do przeszłości, poniekąd zresztą mitycznej, bo klimat lat osiemdziesiątych, z przyczyn oczywistych, dotarł do Polski dopiero w kolejnej dekadzie, od razu w cudzysłowie i nie na serio. Przeżyjmy to raz jeszcze: białe kołnierzyki kłębiące się na giełdzie wokół telefonów, refleksje nad instytucją, która nic nie tworzy, a przynosi pieniądze, dizajnerskie stoliki bez blatu i rozterki egzystencjalne na tle drapaczy Manhattanu.
Ocena: 4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz