Choć rutynowa przekora dla samej przekory jest infantylną parodią nonkonformizmu – chadzając własnymi drogami nie dba się o to, czy biegną pod prąd, z prądem, czy w poprzek niego – często nonkonformizm objawia się sprzeciwem wobec tłumu właśnie dlatego, że jest tłumem: żeby cudza, nie-twoja prawda pod nieobecność wyznawców miała przynajmniej adwokata z urzędu, żeby nie zostawić jej samotnej, bezbronnej wobec najgłupszych nawet ataków, najprymitywniejszej manipulacji.
To na marginesie przemyśleń społeczno-politycznych komisarza Montalbano rozpoczynających „Wycieczkę do Tindari”, piątą część cyklu Andrei Camilleriego. Włochy: mafia, polityka, religia, wczorajsi radykałowie, dziś dalej radykalni – tyle że w czym innym, bo przecież wiatr zdążył zmienić kierunek. Catarella odnalazł swoje miejsce, umacniając się na pozycji posterunkowego speca od komputerów, za to w załodze pojawia się pęknięcie – które uświadamia komisarzowi, jak bardzo była wcześniej zgrana. Ale przecież taki cynik jak Montalbano, nie dający się wykiwać nawet mafii (z którą znów musi wejść w kontakt), nie pozwoli przez sentymenty rozbić swojego zespołu.
Ocena: 5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz