niedziela, 28 lutego 2010

Salwa an-Nu'ajmi, „Smak miodu”

„Smak miodu”, kolejny tytuł z cyklu „Literatura na peryferiach”. Szkoda czasu, szkoda miejsca na blogasku, ale wyzwanie się skończyło, planów nie zrealizowałam, więc z braku laku wspominam i o tym.

Na ostatniej stronie okładki książka jest zachwalana słowami oficjalnie wyklęta w większości krajów arabskich, rozpala emocje i wyobraźnię, a z przodu widnieje zdjęcie nagiej kobiety w konwencji brzoskwinki o zmroku – w obliczu tak nachalnych sugestii (z niechęci wklejam okładkę innego wydania) liczyłam więc na finezyjny zwód marketingowców. Przechytrzyłam samą siebie, zwód był tak finezyjny, że aż niebyły, goły tyłek odsyłał do rozwlekłego eciepecie o miłości cielesnej, i dziwi tylko, że do książki nie dołączono Jasia Kapeli. W dodatku na ten subtelny pomysł wpadło nie wydawnictwo, a sama autorka, która zresztą asekurancko dorobiła doń ideologię (s. 144). Co jeszcze znajdujemy na okładce? Głośna książka syryjskiej pisarki. Oficjalnie zakazana w większości krajów muzułmańskich, na świecie bije rekordy popularności w rankingach sprzedaży. Nic dziwnego. An-Nu'ajmi umie się sprzedać.

„Smak miodu”, wyraźnie skierowany do zachodnich trzydziesto-czterdziestolatek, stylistyką przypomina rozbudowany list czytelniczki-prowincjuszki do redakcji elitarnego w jej mniemaniu pisma, z obowiązkową nutą donosu na własne środowisko i równie obowiązkowym tuleniem się do adresata. Autorka – ustami narratorki – na przemian żali się, oburza i wykazuje, że jest świętsza od papieża (tu w wydaniu: bardziej wyzwolona z okowów tabu od mitycznych zachodnich promiskuitów). W niedługiej książeczce udało się zmieścić podstawowy pakiet zachodnich stereotypów dotyczących uciskanych kobiet Wschodu, zdemaskować hipokryzję społeczeństwa i zgromić opresyjność instytucji, a nawet moralności jako takiej. Przy czym na poziomie konkretów materiał dowodowy jest dość naciągany, a problemy wydumane. Obłudą jest na przykład to, że przez wieki zmienia się społeczna wrażliwość, również językowa, słowa nabierają nowych konotacji lub wręcz zmieniają znaczenia, i w nowych wydaniach klasyków uwspółcześnia się nawet tytuły. Obłudą jest wstydliwość – jeśli ktoś ma chęć coś robić, powinien również mieć chęć o tym mówić. Obłudą są wszelkie gry i teatralność relacji damsko-męskich. Obłudą jest konwencja opowiadania anegdot, w których własne doświadczenia przedstawia się jako zasłyszane. Na wzgardę zasługuje zarówno podatna na zranienie uczuciowość (jak w przypadku masażystki opowiadającej o zdradzającym ją mężu), jak i legalizm i przywiązanie do form (skłaniające do zawierania na chybcika tzw. małżeństwa czasowego).

Ludzka słabość nie znajduje u autorki ani odrobiny ciepła czy zrozumienia, brak tu jakiejkolwiek próby wniknięcia w opisywaną mentalność, nie mówiąc już o wyjaśnieniu jej czytelnikowi (np.: dlaczego mężczyzna jest karany za zdradę trzy razy wyższym wyrokiem niż kobieta za prostytucję?). Pełno za to przedziwnie niekonsekwentnego marudzenia. Bohaterka narzeka na przykład, że w jej kulturze istnieją jakieś tabu, że o s.e.k.s.i.e1 nie mówi się tyle, ile by chciała, że rodzice nie rozmawiają o nim z dziećmi, że z p.o.r.n.o.g.r.a.f.i.ą zetknęła się dopiero po przyjeździe do Francji – i w tym akurat kontekście przemilcza zasadniczą treść książki, czyli to, że mimo tej kulturowej dyskrecji świetnie sobie w Syrii w omawianej dziedzinie radziła. Gniewa ją, że dziewczęta [...] żyją teraz w se.ksu.al.nym okresie kamienia łupanego! (s. 130n), choć jakiś klasyk napisał dla nich już w XV w. dziełko o byciu kokietką – ale przeocza, że średnia długość życia wzrosła i obecnie do studiowania takich dziełek dojrzewa się później. Po czym wszystkie te skargi przekreśla własną deklaracją: wszystkiego nauczyłam się i uczę nadal sama, i tak właśnie jest dobrze (s. 133).

Nie jest to jednak, wbrew powyższemu, książka ponura, płaczliwa czy bez reszty wypełniona doraźną złością. Napisana bardzo ładnym językiem (autorka jest poetką, „Smak miodu” to jej prozatorski debiut), jest to też baśniowa opowieść o kobiecie spotykającej mężczyznę w różnych wersjach (Myśliciel, Podróżnik, Kobieciarz). Uroku dodają jej liczne cytaty z klasyków islamu. Gdyby nie podszyte oportunizmem krytykanctwo narratorki, byłoby to całkiem miłe babskie czytadło.



Ocena: 2/6




1 Tu i dalej: anty-google.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...