Wreszcie udane podejście do Takeshiego Kitano, choć nie powiem, żeby i tym razem nie wprawił mnie w konsternację. Młody bez perspektyw marzy, by posiąść kobietę w samochodzie – czyli punkt wyjścia mamy ponadczasowy (film nakręcono w latach 90., ale czyta się jak powstały wczoraj) – ale jeśli u Kitano ktoś marzy, to już wiadomo, że zaraz odpadniemy od poręczy. No tak, samochód to klucz do sukcesu, a co można zrobić, żeby posiąść, jeśli nie kobietę, to przynajmniej ten klucz? Chyba tylko sprzedać dziadka na narządy. A jeśli klucz nie otworzy drzwi, niezależnie od poniesionych kosztów? I tak rozkręca się eskalacja niedorzeczności, raz uruchomiony ciąg klisz popkultury, z których utkany jest człowiek i jego marzenia, prowadzi w coraz bardziej zaskakujące rejony rzeczywistości, a Kitano, wyśmiewając wszystko totalnie, pastiszuje kolejne konwencje filmowe, co oczywiście nie może skończyć się dobrze, za to musi się skończyć widowiskowo. Nie od rzeczy jest jednak Kitano zwany japońskim Tarantino, i nie o sam humor tu idzie, ale i brak hamulców – bo końcówka to już naprawdę zabawa dla ludzi o dużej odporności estetycznej.
Ocena: 4/6
Ocena: 4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz