wtorek, 9 grudnia 2008

Paul Auster, „Mr Vertigo”

Opowieści te dawały mi mnóstwo materiału do przemyśleń podczas samotnie spędzanych godzin, ale im dłużej zastanawiałem się nad tym, co powiedziała mi Matka Siuks, tym bardziej wydawało się to pokręcone i pogmatwane. Głowa mi puchła, gdy próbowałem zgłębić te zawiłości, i w pewnym momencie po prostu dałem spokój, mówiąc sobie, że mózg mi się przegrzeje, jeśli dalej będę się tym zajmował. Dorośli są nieprzeniknionymi istotami i obiecałem sobie, że jeśli sam zostanę kiedyś jednym z nich, napiszę do siebie dawnego list wyjaśniający, jak się takimi stali, ale na razie miałem dosyć.1

Trochę powieść drogi (jak twierdzi wydawca), trochę Bildungsroman. Zupełnie nie przemówiła do mnie ta historia. Irytujący bohaterowie. Uwierający niezrozumiałością główny motyw – ani to realizm, ani fantastyka czy baśń. Za to świetnie oddane tło: Ameryka lat 20. poprzedniego wieku.


Ocena: 3/6


1 Paul Auster, Mr Vertigo. Tłum. Ewa Kulik-Bielińska. Warszawa 1999, s. 68.

5 komentarzy:

Perypatetyk pisze...

Ale cytat fajny :)

Anonimowy pisze...

Czytalam tylko "Trylogie nowojorska" Austera, ktora mnie rozczarowala. Siegnelam jednak takze po "Travels in the scriptorium" i tu porazka kompletna. Zwykle nie odkladam ksiazek nieprzeczytanych, te jednak po 50 stronach porzucilam, nie dalo sie tego czytac! Zupelnie nie rozumiem slawy Austera!

Marigolden pisze...

Perypatetyk,
mnie też się spodobał, choć brzmi strasznie "czytadłowo", tak poczciwie ;) cała książka jest zupełnie inna, napisana kolorowo i trzyma tempo. Więc nie należy sądzić biednego Austera po tym cytacie. ;)

Chihiro,
niedobrze, chciałam jeszcze dać Austerowi szansę (to moje pierwsze z nim zetknięcie), właśnie "Trylogią nowojorską" :( (w odróżnieniu od "Podróży po skryptorium" mają bardzo dobrą prasę). Nie dziwię się popularności Austera, "Mr Vertigo" nie był takim gniotem, jak czytane przez Ciebie "Podróże...", był bardzo wciągający, ani przez moment nie miałam ochoty go odłożyć. Tylko to tego typu książka, że bardzo by mi się podobała, gdyby nie to, że się nie podobała. ;) Gdybym miała się pokusić o "obiektywną" ocenę, to byłaby to co najmniej 4, ale na blogu wystawiam oceny subiektywne. Myślę, że jednak jeszcze do Austera wrócę, choćby żeby sprawdzić, czy zawsze jest taki wkurzający. ;)

Anonimowy pisze...

Często zastanawiam się nad sięgnięciem po Austera (lubię lit. amerykańską), ale za każdym razem ostatecznie sięgam po coś innego. Pewnie w bliżej nieokreślonym kiedyś się z nim zapoznam z czystej ciekawości, ale raczej będę go czytał na dużym dystansie. Spotkałem się ze zbyt wieloma krytycznymi opiniami o jego pisaniu.

Marigolden pisze...

Vogler,
jak się zastanawiasz, to paradoksalnie polecam - można sobie wyrobić własne zdanie niskim kosztem ;) bo czyta się szybko i całkiem przyjemnie. Główne smaki książki mnie drażniły, ale to przecież kwestia gustu. No i czułam niepokój, że nie mogę wypatrzyć powodów dla rozważania kandydatury Austera do Nobla. ;) Ale to wszystko jest naprawdę baaardzo subiektywne.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...