Kolejny Murakami, kolejna oniryczna opowieść. Oniryczna szeroko, bo to i senna pod względem nastroju, i osobliwa pod względem intrygi – rozedrgana tymi dziwacznymi dysonansami, które tylko w snach mają sens, i jak sen wieloznaczna. Zdarzenia w „Sputniku Sweetheart” składają się nie tyle w łańcuch, co w przestrzeń, w której krąży, próbując ułożyć wzajemne relacje, troje bohaterów: Sumire, młoda, rzekomo obiecująca początkująca pisarka, pisząca dużo gorzej niż Murakami, pracodawczyni Sumire – Miu i przyjaciel Sumire – narrator. Znów ktoś kocha bez wzajemności, ktoś znika, ktoś komuś oferuje cudze ciuchy, jest też fascynujący mnie motyw ogórków w lodówce. I znów, jak to u Murakamiego, bez fajerwerków, ale i bez rozczarowania.
Ocena: 4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz