Wydanie obejmuje dwie króciutkie powieści, z których pierwsza, debiutancki „Wieczór u Claire”, mimo że krótsza, okazała się nie do przebrnięcia. Być może spodoba się miłośnikom Prousta ciepło nastawionym do jego epigonów, bo i tu przez kilkadziesiąt pierwszych stron bohater-narrator przewraca się w łóżku i wspomina dotychczasowe życie – jak podobno skwitował „W stronę Swanna” jego niedoszły wydawca. Wspomnienia te, jak to marzenia senne, płyną pozornie chaotycznie, i to tyle podobieństw formalnych, bo powieści daleko do stylistycznego czaru impresjonizmu Prousta. Poza tym o ile u Prousta historia usiana jest obyczajowymi obserwacjami-perełkami, o tyle u Gazdanowa bohater po prostu bez polotu brnie przez życie. Droga przez mękę.
Ocena: poddałam się na 53 stronie
*
Jeśli zaś chodzi o „Widmo Aleksandra Wolfa”, to niefortunnie zaczęłam lekturę od noty na okładce, więc teraz zostaje mi zacząć od ostrzeżenia dla czytelników, a gratulacji dla wydawnictwa. Trzeba wybitnego poczucia humoru, żeby nazwać utwór „thrillerem”, choćby i „psychologicznym”, po czym opowiedzieć całość do końca, dosłownie aż do ostatniego zdania. A jest to historia człowieka ściganego przez całe życie przez widmo mężczyzny zabitego przezeń w czasie rozruchów. Wrota piekieł, które uchyla wojenna rzeź za sprawą widma nie mogą się zamknąć, a cień apokalipsy zasnuwa dalsze życie bohatera. Opublikowane tuż po wojnie „Widmo” (1947), w porównaniu z młodzieńczym „Wieczorem” (1929), to rzecz zupełnie innego formatu. O ile „Wieczór” eksploatował nostalgię za przeszłością z drętwotą charakterystyczną dla zapożyczeń i manieryzmów, o tyle w „Widmie”, niepokojącym i niejednoznacznym, temat powracającej przeszłości tchnie autentyzmem. Nie był może Gazdanow wielkim pisarzem, ale przynajmniej przerósł sam siebie.
Ocena: 4/6
1 komentarz:
Wieczór u Caire był świetny, ten chaos jak został nazwany to bajka. Swego rodzaju bełkot, ale majestatyczny!
Prześlij komentarz