czwartek, 16 sierpnia 2012

Kazimierz Kwaśniewski, „Śmierć i Kowalski”


Ktoś morduje trójmiejskich taksówkarzy. W całej Polsce znikają dyrektorzy państwowych przedsiębiorstw handlowych. Henryk Kowalski, kobieciarz, lekkoduch, prywatna inicjatywa i właściciel połowy opla w jednym, przypadkiem tylko unika śmierci. I tu zaczyna się ta historia.

Przesympatyczny kryminał – na ile powieść milicyjna może być przesympatyczna – z przesłaniem o popłatności bycia lojalnym wobec socjalistycznej ojczyzny. Pozbawiony suspensu, z intrygą od początku niemal wyłożoną kawa na ławę. Nie dla rozwikłania zagadki się to więc czyta, nawet nie dla obserwowania, jak rozwikłają zagadkę pułkownik Radzikowski, kapitan Słapa, porucznik Sękowski i ich koledzy – ale dla przyjemności zanurzenia się w poczciwości PRL-u wyobrażonego, dla radości śledzenia wątków obyczajowych i gospodarczych oraz arcylekkiego poczucia humoru. Czy Słomczyński, kryjąc się za pseudonimem, miał poczucie, że chałturzy, i tym chałturzeniem sobie uwłacza? Czy może jednak bawił się równie dobrze jak czytelnik?




Ocena: 4/6

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...