No
proszę, już dwa lata minęły od mojego ostatniego spotkania z
komisarzem Montalbano. Postarzał się komisarz, marudny się zrobił, ale
sympatią darzę go nieodmiennie. Choć Camilleri wyraźnie popadł w
rutynę, zwłaszcza jeśli idzie o wątek kryminalny – bo obrazki z
Włoch jak zawsze pyszne – ale intryga... Owszem, jest pieprznie –
zaczyna się od trupa z przyrodzeniem na wierzchu, a potem napięcie
rośnie – owszem, jest zagadkowo, bo w układance co i rusz coś
nie pasuje, jest tylko jedno „ale”: nadmiar wiarygodności
psychologicznej zabił suspens. Osoba mordercy tak świetnie pasuje
do swej roli, że jej tożsamość jest jasna gdy tylko postać
pojawia się na scenie. Tymczasem komisarz guzdrze się przez całą
książkę, jakby przedwczesna demencja starcza zmąciła mu umysł.
Zostaje niezła powieść obyczajowa – seks, przemoc i Sycylia –
ale to jednak ciut za mało.
Ocena:
4/6
2 komentarze:
Może kiedyś;)
Lepiej zacząć od jednego z wcześniejszych tomów cyklu, "Kształt wody" (tom pierwszy) jest całkiem niezły. :)
Prześlij komentarz