poniedziałek, 13 grudnia 2010

Boris Akunin, „Gambit turecki”

W Polsce się nie da, a w Rosji się da. W Rosji da się tworzyć wyzutą z topornego dydaktyzmu z jednej strony, a motywowanej kompleksami autoironii z drugiej, lekką i błyskotliwą literaturę rozrywkową osadzoną w ojczyźnianej historii. „Gambit turecki” Akunina to urokliwy kryminał historyczny z czasów Rosji carskiej, skomponowany tak zgrabnie, że krajanom autora można tylko pozazdrościć popkultury. Rosja imperialna, choć pokazana w swej śmieszności, choć jak każde imperium pełna wad typowych dla przerośniętych struktur (nadmiar biurokracji, niewłaściwi ludzie na niewłaściwych miejscach, rozbrajająca głupota przełożonych), emocjonalnie jest pociągająca – jako przestrzeń młodzieńczej przygody, wciągającej intrygi i pełnej rozmachu wielkości. Zagrzewający ducha przekaz podany w dawce homeopatycznej nie przesłania prostej przyjemności, jaką czerpie się z literatury gatunkowej. A jako pociągowa powieść kryminalno-sensacyjna „Gambit turecki” jest zwyczajnie świetny.

Jeśli czegoś tu brak, to wyrazistego protagonisty. Erast Fandorin, bohater cyklu („Gambit” to drugi z czternastu jak dotąd tomów), jest postacią, oględnie mówiąc, niezbyt dominującą, a i nikt inny szczególnie się nie wybija. Nikt – poza przydaną mu przez autora do ozdoby Warwarą Suworową, słodką panienką z ptasim móżdżkiem, niczym nieuzasadnionymi pretensjami i infantylnie postępowymi ambicjami. Niestety, jako jedyna znacząca postać kobieca Warwara nadaje książce akcent cokolwiek mizoginiczny.

Innym zarzutem, bardziej subiektywnym, ale za to większego kalibru, jest rozdźwięk między wojennym sztafażem a figlarnym tokiem narracji. Mniejsza nawet z upychaniem gdzie popadnie rozkosznych żarcików, w czym da się wyczuć pewien przymus. Problem raczej – paradoksalnie – w tym, że w „Gambicie” Rosja carska żyje. Z jednej strony, zręczne pióro Akunina sprawnie kreśli historyczne realia, z drugiej – nie tak wiele czasu dzieli nas od końca XIX wieku, i choć nie pamięć samych wydarzeń, to pamięć pamięci wciąż jest żywa. Czułam się więc nieswojo widząc jak autor, zgodnie z rozrywkową konwencją, trywializuje wojnę – krew się leje, kule świszczą, a bohater gracko myk myk przez te trupy.

***

Tutaj muszę wtrącić niedużą dygresję, żeby wyjaśnić, jak żałosną figurą jest w imperium osmańskim następca tronu.

Chodzi o to, że prorok Mahomet, żon mając co prawda aż piętnaście, nie doczekał się ani jednego syna i żadnych instrukcji w sprawie dziedziczenia tronu nie zostawił. Dlatego też od wieków każda z licznych sułtanek marzyła o wprowadzeniu swego syna na tron, a synów rywalek na wszelkie sposoby starała się zlikwidować. Przy pałacu znajduje się specjalny cmentarz dla niewinnie zgładzonych książąt, tak że my, Rosjanie, z naszym Borysem i Glebem oraz carewiczem Dymitrem, w porównaniu z Turkami wyglądamy po prostu śmiesznie.

Tron w imperium Osmanów przechodzi nie z ojca na syna, ale ze starszego brata na młodszego. Kiedy zasób braci się wyczerpie, prawa nabywa następne pokolenie, a potem znowu młodszy brat dziedziczy po starszym. Każdy sułtan śmiertelnie obawia się młodszego brata albo najstarszego bratanka, tak że szanse, by następca dożył wstąpienia na tron, są nader niewielkie. Księcia następcę tronu trzymają w całkowitej izolacji, nikogo do niego nie dopuszczają, a nawet, łajdacy, starają się dobierać mu nałożnice niezdolne do rodzenia dzieci. Zgodnie z dawną tradycją przyszłemu padyszachowi usługują niewolnicy z uciętymi językami i przekłutymi bębenkami w uszach. Możesz sobie wyobrazić, jak przy takim wychowaniu wygląda kondycja duchowa ich sułtańskich wysokości. Na przykład Sulejman II trzydzieści dziewięć lat spędził w zamknięciu, przepisując Koran i zdobiąc go malunkami. A kiedy w końcu został sułtanem, wkrótce zatęsknił do poprzedniego stanu i abdykował. Doskonale go rozumiem – malować obrazki jest o wiele przyjemniej.1





Ocena: 5/6


1 Akunin Boris, Gambit turecki. Tłum. Jerzy Czech. Warszawa 2003, s. 44.

5 komentarzy:

the_book pisze...

Właśnie czytam pierwszy tom przygód młodego detektywa - jest świetny! Faktycznie mamy czego zazdrościć naszym wschodnim ziomkom, chociaż w tym klimacie kryminalnym stara się pisać również nasz Krajewski, myślę, że z całkiem dobrym skutkiem. Też zwróciłam uwagę na kobiety,albo raczej stosunek bohatera do nich - mizoginizm, aż piszczy :) pozdrawiam serdecznie :)

Marigolden pisze...

The_Book,
co do Krajewskiego, to mam wrażenie, że to skrzyżowanie przegiętego noir ze smęceniem a la Skandynawia. Akunin był lekki i pełen humoru, a Fandorin (w odróżnieniu od Mocka) całkiem sympatyczny. ;)

Jeśli chodzi o stosunek do kobiet, Fandorina można usprawiedliwić, bo to inne czasy, ale Akunina już nie. Jeśli wszystkie jego książki takie są, to szkoda.

insider pisze...

@Marigolden: całkowicie zgadzam się z Twą opinią nt. Krajewskiego.
Jeśli zaś chodzi o stosunek Akunina do kobiet - przyznam, że nigdy nie analizowałem jego powieści pod tym kątem (w końcu przedstawicielem brzydkiej płci jestem)... mimo wszystko nie zrażaj się. Akunin to naprawdę kawał dobrej, "pop-kulturowej" (choć nierównej) literatury.

grendella pisze...

O, to już druga recenzja, którą dziś czytam o cyklu Akunina! Czuję się mocno zachęcona, aby się twórczością tego pana zainteresować :)

Marigolden pisze...

Insider,
tak zachwalasz, a na blogu nic nie pisaliście? Nie zrażam się, nie tak szybko. ;) Zresztą powielanie stereotypów i głupot w literaturze rozrywkowej uważam za naturalne. A jeśli są skierowane przeciw grupie, do której należę, dzięki czemu odpada powinność solidaryzowania się z ofiarami, to w ogóle nie ma problemu. (Zobaczymy, co powiem, jak trafi mi się tom, w którym Akunin błyska szowinizmem narodowym - gdzieś wyczytałam, że się zdarza).

Grendella,
wyzwanie "Rosja w literaturze" obrodziło w Akuniny. Teraz ja przeczytam recenzję u Ciebie, poczuję się zachęcona, i tak się będziemy nakręcać nawzajem... ;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...