Jacek, socjolog, uważa, że naczelną przyczyną jumy była właśnie bieda. Oraz szczególnie pojmowana zaradność. Rodzice żyją z kuroniówek, nie potrafią znaleźć pracy, umieją tylko narzekać, siedzą w domach i smędzą, te ich parę groszy zasiłku ledwie starcza na żarcie i światło, czasem na podrobiony łach. Chodzić w podróbce to obciach. Młodzież z fotokomiksów ubiera się inaczej. Jumacze – zdaniem Jacka – po swojemu rzucili wyzwanie bezradności i biedzie. Ich rodzice tego nie umieli.
Tomek, terapeuta i rówieśnik najstarszych jumaczy, dodaje, że za jumą stoi upadek cenzury. Nie tej prasowej, krępującej wolne słowo, lecz społecznej, kontrolującej obyczaje i zachowania. Dostatek stał się modny. Luzactwo w cenie. Żyj, jak chcesz, w najgorszym wypadku wytkną cię palcem, ale już nie mogą zabronić. Bądź kulerski. Nieudacznicy do piachu.
Opowiada: – Zewsząd mówiono nam: bierzcie życie we własne ręce, radźcie sobie, jak potraficie. Jumacze stali się bardzo zaradni.1
*
Tomek: – Z miasteczkami na pograniczu jest tak samo jak z samooczyszczającą się rzeką. Po wielkiej powodzi szlam opada, więc woda wydaje się czysta, choć na dnie zalega gówno i brudy. To miasto pozwoliło na jumę, żyło z jumy, podziwiało jumaczy, korzystało z nich. Tu na jumie wyrosły fortuny. Ale podskórnie wszyscy czuli, że juma to szambo, ściek. Nikt się w tym gównie dziś grzebać nie będzie. Choćby sam zawinił.2
1 Smoleński Paweł, „Dziś wrzuta na Reichu”. W: Powiatowa rewolucja moralna. Kraków 2009, s. 17.
2 Tamże, s. 32.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz