poniedziałek, 27 października 2008

Yrsa Sigurdarđóttir, „Trzeci znak”

„Trzeci znak” Yrsy Sigurdarđóttir, kryminał otwierający cykl o prawniczce Thorze, doczekał się już tylu przychylnych recenzji – ten klimat, mrok, Islandia – że się skusiłam. No i skucha.

Zaczyna się dosadnie, czyli wypadającym ze składzika trupem, w stanie przyprawiającym znalazcę o atak serca, a czytelnika o mdłości. Chwila na odsapnięcie – autorka wprowadza na scenę główną bohaterkę, Thorę Gudmundsdottir, przy czym robi to z wdziękiem Bridget Jones: „To jest Sheila, Sheila jest dentystką i właśnie się rozwiodła, a to jest Robert, Robert jest architektem i ma kłopoty z sekretarką”. Pierwsze strony to życie zawodowe i osobiste Thory w pigułce, a potem z tą samą gracją wracamy do intrygi.

Kategoria książek „z trupem” jest bardzo pojemna i tak się składa, że nie wszystko, co się w niej mieści już nie to, że lubię, ale w ogóle znoszę. Wolę kiedy trup dyskretnie leży przy kominku, otruty wskutek drobnych niesnasek rodzinnych, ewentualnie równie dyskretnie leży w rowie, zastrzelony wskutek drobnych niesnasek mafijnych. Gdziekolwiek poległ, należy go zostawić w spokoju i zająć się sprawami żywych (w tym także minionymi sprawami nieboszczyka rzecz jasna). Może i jest to oswajanie zbrodni, ale przecież nie każdy musi mieć apetyt na kryminalny turpizm, a zagadki w stylu „kto ukradł oczy” dobrze wypadają chyba tylko w konwencji groteski. Uczciwie trzeba przyznać, że sugestywna oprawa graficzna „Trzeciego znaku” jest wyraźnym ostrzeżeniem, no ale dzielnie nie dałam się zasugerować i maniakalne epatowanie paskudztwami zbiło mnie z nóg.

Kolejna powieść o Thorze, „Weź moją duszę”, traktuje podobno o duchach i bioenergoterapeutach. Jednoznacznie nie moje klimaty.


Ocena: książka odłożona po 23 stronach (początek III rozdziału)

10 komentarzy:

Zosik | Podróże po kulturze pisze...

Pięknie napisałaś o Yrsie. Nie czytałam, ale wiele dziewcząt bardzo przychylnie o niej pisało. To taki nasz mały blogowy hit :)

Anonimowy pisze...

mnie się podobały jej oba kryminały, również za (jak dla mnie) egzotyczne miejsce, kraj, w którym się dzieje akcja.

Anna pisze...

Paskudztwa? Jak dla mnie wcale nie było ich wiele. Jestem niepoprawną fanką literatury islandzkiej, więc i Yrsę lubię. Co do drugiej jej książki, to owszem ezoteryka jest ale IMO to bardziej książka o poplątanych stosunkach rodzinnych, zaprzeszłościach z wojny i losie pewenj dziewczynki.

Marigolden pisze...

O, myślałam, że mocniej podpadnę jak zgłoszę w sprawie Yrsy zdanie odrębne, a tu takie uprzejme protesty... ;)

Zosik - a wiesz, byłam przekonana, że i u Ciebie widziałam pozytywną recenzję. Wiem, że hit, nie wypożyczyłabym gdyby nie dobre opinie na zaufanych blogach. Po prostu tym razem gusty nam się rozeszły.

Chiara - ja właściwie nie mówię, że mi się ta książka nie podobała, nie podobał mi się tylko początek... ;) Dużo sobie obiecywałam po tej wyprawie do Islandii, i pod względem oddania egzotyki rzeczywiście zanosiło się na udaną lekturę, tyle że nie przebrnęłam.

Anna - może nie było dużo paskudztw, ale po pierwszych dwóch rozdziałach już nie miałam siły się dowiadywać. Co do drugiej powieści o Thorze, to jednak mnie ta ezoteryka zniechęca. Jeśli trzecia powieść będzie "klasyczniejszym" kryminałem (ale pewnie nie będzie, bo to nie ten styl), to może spróbuję, na razie się nie palę.

Marigolden pisze...

P.S. Zosik, Chiara, Anna:

Nie chcę tu zgrywać francuskiego pieska, wiem, że treść nie była przesadnie makabryczna, ale jakoś tak ujęta, że mnie odrzucało. I w kontekście zgrzytało - niby kryminał z ambicjami, a tu taki tani dreszcz. Trochę to robiło wrażenie pomieszania targetów. W dodatku gdybym nie czuła takiego obrzydzenia, to pewnie bym się zaczęła śmiać, bo wątek zaginionych oczu kojarzył mi się z "Testosteronem" ("zrobiło się zamieszanie - gdzie noga, gdzie noga"), co mnie nieco wybijało z nastroju. ;)

Ale to tylko luźne wrażenia z pierwszych stron - w końcu szybciej książkę zamknęłam niż otworzyłam.

Perypatetyk pisze...

A mi się przypomina gonitwa za oczami w "Raporcie mniejszości". Podobne klimaty? ;>

Zacisze wyśnione... pisze...

Lubię obie jej książki :-) Mam nadzieję, że wydawca zdecyduje się i na naszym rynku ukażą się też jej bajeczki :-) Pozdr., M.

Marigolden pisze...

Perypatetyk -
pamiętam ten motyw jak przez mgłę, ale ani mi się to z filmem nie skojarzyło, ani z Dickiem, więc chyba niezbyt podobne. Wolę nie wnikać w szczegóły, żeby nie spoilować. ;)

Zacisze -
a ja mam nadzieję, że Yrsa napisze jakiś mniej horrorystyczny kryminał, bo bardzo chciałabym pooddychać tym islandzkim klimatem, a do pierwszych dwóch się chyba nie przekonam. Swoją drogą, ciekawe, czy bajeczki w tym samym stylu. ;)
Pozdrawiam również. :)

Anna pisze...

Co do islandzkich klimatów to IMO mało ich u Yrsy. Lepiej sięgnąc po Laxnessa chociażby. Trzecia jej powieść już dawno napisana, tylko na polski nie przetłumaczona.

Marigolden pisze...

Anna - Laxness mnie coraz częściej kusi, więc możliwe, że po niego sięgnę w tym roku, bo w ogóle go nie znam, a ciągnie mnie w stronę noblistów lekko zapomnianych. A co polecasz?

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...