środa, 23 marca 2011

Rano

na stole kulka masła
mała piąstka masła

nie śmieje się nie krzywi
nawet nie pachnie

kiedyś masło śpiewało
na całą kuchnię
człowiek robił się od rana wesoły
chciało mu się żyć

teraz patrzę na masło
w czarnej błyszczącej maselniczce
i wiem że
niczego mi nie powie1

*

Nie znajduję wytłumaczenia dla matek, które wypuszczają rano dzieci do szkoły bez śniadania zjedzonego w domu i zapakowanych kanapek na drugie śniadanie. Zdrowe dzieci budzą się rano głodne i tylko brak utrwalonego nawyku jedzenia pierwszego posiłku, zbyt długie spanie i nerwowy pośpiech, aby nie spóźnić się na zajęcia w szkole, zmuszają je do wyjścia z domu na czczo. Głodne dziecko nie jest w stanie skupić się na najbardziej interesująco prowadzonej przez nauczyciela lekcji. Myśląc o jedzeniu, łapie złe oceny, czuje się skrzywdzone i zniechęcone do dalszego wysiłku. Czeka przerwy, aby, jeżeli ma pieniądze, wyskoczyć do najbliższego sklepu i kupić byle ciastko lub bułkę, co w żadnym stopniu nie zaspokaja jego potrzeb żywieniowych, poza dostarczeniem minimalnej ilości energii. [...] Czas konieczny do zjedzenia śniadania to tylko 15 minut, a zatem mamo – obudź dziecko o tyle wcześniej.

Drugie śniadania

Zestaw I

4 równo ukrajane kromki pieczywa, 2 dag masła, 4 dag wędliny, liść sałaty lub plasterki kwaszonego ogórka, albo łyżeczka odcedzonego z zalewy chrzanu.

Kromki chleba posmarować cienko masłem, rozłożyć wędlinę i jeden z wymienionych dodatków, złożyć równo po dwie, przekrajać na połowy. Zawinąć w serwetkę czy papier śniadaniowy tak, aby dziecko jedząc trzymało kanapkę przez papier. Wiadomo wszak, że nie zawsze myje ręce przed jedzeniem drugiego śniadania w szkole.2





1 Kornhauser Julian, „Masło”. W: Było minęło. Warszawa 2001, s. 9.
2 „Śniadanie dla twojego dziecka”. Prawdopodobnie „Przyjaciółka”, luty 1993. Nazwiska autora/autorki nie zanotowałam.


2 komentarze:

Agnieszka Binkiewicz pisze...

To smutne, że dzisiaj opiekunką jest telewizja, a matki idą na łatwiznę w każdym calu. Pracuję w sklepie i niezmiennie dziwią mnie matki, kupujące słoiczki za 30-40 zł. Nie chciałabym aby moje dziecko w przyszłości żywiło się słoiczkami i "Misiowymi jogurcikami", które nie wymagają nawet trzymania w lodówce, a ich daty ważności kończą się w 2012 roku...

Marigolden pisze...

Nie słyszałam o nikim, kto wychodząc zostawiałby małe dziecko z telewizorem zamiast z opiekunką. Dzisiaj jest telewizja, a kiedyś jej nie było, ale jeśli ktoś nie mógł zająć się dzieckiem, to co mógł zmienić brak telewizora? Po prostu dawał dziecku inne zajęcie. I wątpię, czy zostawianie dziecka z zawiniątkiem maku w buzi, albo zabieranie go do pracy w warsztacie lub w polu, gdzie czasem któremuś maszyna obcięła rączkę, było mniej "smutne". Poza tym nie dziwi mnie, że ktoś, kto wychowuje dziecko nie wychodzi do sklepu po jeden słoiczek, tylko robi zakupy na zapas. Nie sądzę też, żeby bycie dobrą matką wymagało własnoręcznego robienia jogurtów bez konserwantów z mleka od własnoręcznie wydojonej krowy. A samo sformułowanie "matki idą na łatwiznę" - nawiasem, a co z ojcami? - jest niedorzeczne, wybacz. Wychowanie dziecka nigdy nie jest łatwizną, choćby nie wiem ile marchewek kupiło się w słoiczku zamiast jest przecierać. Mam wrażenie, że jak Twoje dziecko przeniesie się z przyszłości do teraźniejszości, to trochę Ci się zmieni obraz świata.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...