Wiosna dopiero się zaczyna, a mnie już tęskno za śniegiem. Na szczęście pod ręką była Leena Lehtolainen. „Kobieta ze śniegu”, czwarty w oryginale, a pierwszy z wydanych po polsku, tom cyklu o policjantce Marii Kallio, przenosi nas do zaśnieżonej Finlandii. A Finlandia Lehtolainen to kraj, gdzie może być tylko zimno lub bardzo zimno, a kubek z herbatą z prądem sam wskakuje w dłoń. To kraj na styku kultury skandynawskiej i rosyjskiej, gdzie feminizmowi, postępowej obyczajowości i korupcji w wymiarze kieszonkowym towarzyszy gościnność i brak onieśmielenia wobec napojów procentowych. To kraj, w którym do pracy suwa się na nartach przez śnieżne zaspy, po pracy odpoczywa się w domowej saunie, a z telefonu komórkowego korzysta się wtedy, gdy akurat jest zasięg. Krótko mówiąc, Finlandia Lehtolainen to kraj rodem z sympatycznych stereotypów. Ach, jak tam przyjemnie!
Nie licząc tego, że nawet w posiadłości przed obcymi strzeżonej murem, a dla mężczyzn w dodatku na trwałe zamkniętej, nie można się czuć bezpiecznie. Nawet jeśli jest się instruktorką kursów samoobrony.
Do śledztwa rusza starsza posterunkowa Maria Kallio. Łebska babka, bystro i trzeźwo patrząca na świat i w głąb samej siebie – fanka kryminałów, nieustannie badająca, czy w jej myślenie nie wkradły się powieściowe schematy. Prawniczka, wolny czas spędzająca na siłowni lub z puszką piwa. Szczęśliwa żona matematyka imieniem Antti, kto wie, być może przyszła szczęśliwa matka. Tylko jak tu zrezygnować z letniej wspinaczki po górach, no i przede wszystkim – z piwa?
U Lehtolainen elementem równoprawnym z wątkiem kryminalnym jest warstwa obyczajowa, której pokaźną część stanowi w „Kobiecie ze śniegu” rodzicielstwo – a zwłaszcza macierzyństwo – w rozmaitych wydaniach. Przy czym jest to książka z jednej strony obliczona na efekt, a z drugiej ideologicznie bezpieczna. Mimo że autorka w tle wiesza postępowy patchwork, pełen motywów swobody obyczajowej we wszelkich wariacjach, gdzie wielodzietność musi oznaczać patologię, a jedyną normalną rodzinę tworzą dwie homoseksualne pary z gromadką dzieci płodzonych krzyżowo, tak że żadna dwójka nie ma tych samych rodziców – sama główna bohaterka mieści się w sztancy, nie wadząc nikomu. Nad niedolą prostytutki westchnie, religianctwu się podziwi, jeśli zawiedzie spirala, ani przez chwilę nie pomyśli o aborcji. Stabilne, mieszczańskie życie wśród kotów, łosi i seryjnych morderców zbiegających czasem z więzienia – troski dnia codziennego Marii Kallio to sama przyjemność.
Stonowane, klimatyczne – ma w sobie coś ze spokoju kryminałów o angielskiej prowincji. Chce się wrócić.
Ocena: 4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz