Takeshi Kitano, temat jednego z moich nieśpiesznych prywatnych wyzwań filmowych, jakoś nie chce dać się lubić. „Brutalny glina” to reżyserski debiut i pierwsza część trylogii, której część druga, „Punkt zapalny”, na dłuższy czas mnie skonsternowała. „Brutalny glina” okazał się nielepszy. Tu również Kitano gra rolę pierwszoplanową, jedno więc było pewne: jego postać dotrwa do końca. Poza tym pewne nie było nic, zwłaszcza że ledwo odróżniałam od siebie wszystkich tych bandytów, na przemian mordujących się nawzajem i ganiających się z policją. Ku mojemu zaskoczeniu film zwieńczył całkiem czytelny morał: ludzie się zmieniają, system jest niezniszczalny. Jak na kino komercyjne, efekt jest dosyć frustrujący, ale jeśli dodać plus za nadużywanie broni palnej, plus za obraz japońskiej ulicy, plus za marsa na czole Takeshi Kitano – ujdzie.
Ocena: 3/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz