wtorek, 8 czerwca 2010

„Vinni Pukh”, reż. Fiodor Chitruk


„Винни Пуx”, czyli Kubuś Puchatek jakiego świat nie widział. No dobrze, ja nie widziałam. Nie stylowy niezguła z dystyngowanych ilustracji Sheparda, ale i nie beztrosko roześmiany Disneyowski pluszak o ujemnym ilorazie inteligencji wymalowanym na twarzy. Puchatek Chitruka to dziarski pionier o zwalistej sylwetce, schrypnięty stary wiarus raźno maszerujący od wydarzenia do wydarzenia, z lekko zwarzonym realizmem sceptyka zgłębiający to, co po drodze napotka. W głębi ducha zaś – pogodzony z życiem stoik, którego żaden kolec wbity w nos nie wzruszy.


Także inne postacie emanują humorem i wdziękiem. Prosiaczek nie jest już bezradnym, zahukanym stworzonkiem, i choć nadal występuje w roli przybocznego Puchatka, jest też bystrym urwisem, popatrującym kontrolnie a to na niego, a to w kamerę, jakby rezolutnym spojrzeniem chciał skomentować prostoduszne koncepty towarzysza. Królik o młodzieńczej aparycji prymusa, a nie podstarzałego zgryźliwego sąsiada, z niemal niezmąconym spokojem i dworskimi manierami znosi Puchatkową uciążliwość. Sowa też przystępniejsza, onieśmielona i nieporadna w swoich podszytych zawstydzeniem aspiracjach do uczoności – nie, jak u Disneya, przemądrzała i odpychająca. Nawet Kłapouchy nie jest dekadentem przeżywającym permanentnego Weltschmerza, ale sympatycznym osiołkiem, smutnym, gdy ma powód do smutku i wesołym, gdy ma powód do radości; swoje kwestie wygłasza zaś z ironicznym dystansem. Kropką nad i jest Stumilowy Las, skrząca się kolorami, acz nie rażąca cukierkowością, kraina buchająca energią.


A wszystko to przy zachowaniu stuprocentowej wierności książce: interpretacja postaci dokonuje się rysunkiem czy modulacją głosu (rewelacyjni narrator i Puchatek), nie manipulacją na tekście. Mistrzostwo.

Puchatkowy cykl Chitruka składa się z trzech krótkometrażowych animacji (transkrypcja angielska):
„Vinni Pukh”, czyli „Kubuś Puchatek” (1969);
„Vinni Pukh idyot v gosti”, czyli „Kubuś Puchatek idzie z wizytą” (1971);
„Vinni Pukh i den zabot”, czyli „Kubuś Puchatek i dzień trosk” (1972).
Współreżyserem ostatniej części jest Giennadij Sokolski.




Ocena: 6/6

3 komentarze:

Violet pisze...

Tak, ta adptacja ma swój niepowtarzalny urok! Хитрук przeniósł na ekran nie tylko bajkę dla dzieci, ale i całą filozofię! Do dziś, choć już z czasem w coraz mniejszym niestety stopniu, można napotkać złote myśli z Pucha w języku pisanym i mówionym. Niby tylko trzy filmy, ale to cała skrzynia skarbów. Z głosem Леонова na czele!

Pani Zorro pisze...

Trafiłam tu przypadkowo wiedziona tytułem. Dziwnie wygląda w tej transkrypcji. Tego Puchatka w każdym razie uwielbiam, a głos misia w tej animacji to mistrzostwo świata. Jak i warstwa rysunkowa. Pozdrawiam, {Z}

Marigolden pisze...

Violet,
nie wiedziałam, że to aż taka klasyka. Pewnie nie da się o tym poczytać po polsku/angielsku? (Szybki gugiel nic nie podpowiedział). A Leonow rzeczywiście cudowny, zakochałam się w jego Puchatku! :)

Zorro,
chyba tworzy się już nieformalny fanklub. :) Co do transkrypcji, to po prostu leniwie przekopiowałam taką, jaką znalazłam, bukwy w tytule notki nie wchodziły, a dalej chciałam być konsekwentna.
Pozdrawiam.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...