niedziela, 14 listopada 2010

Andrzej Mencwel, „Widziane z dołu” (3)

Johann Winckelmann, który w połowie osiemnastego wieku dokonywał kolejnego odkrycia antyku dla czasów nowożytnych, podjął również zadanie opisania wnętrz mieszkalnych starożytnych Rzymian. Było to o tyle ułatwione, że mógł korzystać z odkopanych właśnie, jedynych autentycznych i zachowanych w całości, wnętrz mieszkalnych Pompei i Herkulanum. Stąd też powziął pogląd, upowszechniany prawie przez dwa wieki, że wszyscy starożytni Rzymianie mieszkali w takich willach, jakie odkryto pod popiołami Wezuwiusza. Ponieważ wille te były okazałe, miały osobliwą, złożoną architekturę (atrium zdaje nam się ciągle stanowić niezbędną część każdego rzymskiego domu), były bogate w ornamentację plastyczną, życie starożytnych Rzymian wydawało się długo niedościgłym cywilizacyjnym ideałem. Wedle sugestii Winckelmanna obliczono także liczbę mieszkańców starożytnego Rzymu. Skoro zarys murów miejskich był znany, ślady podstawowych budowli publicznych dochowały się do naszych czasów, liczba prywatnych rezydencji, jaka mogła pomieścić się w granicach miasta, była łatwa do odtworzenia. Sądzono tedy, że w szczycie swego urbanistycznego rozkwitu (za Juliusza Cezara) Rzym liczył około pół miliona mieszkańców (wraz z niewolnikami). Co się tyczy tych ostatnich, warto zaznaczyć, że trzymano ich w starannie odizolowanych pomieszczeniach i nawet ci, którzy byli używani do posług najbardziej osobistych, nie mieli wstępu do reprezentacyjnej części domu. Dziś wiadomo, że ten luksusowy wizerunek Rzymu był genialnym, choć bezwiednym, fałszerstwem. Rzymianie, owszem, mieszkali w podmiejskich willach, takich, jakie zachowały się w Pompei czy Herkulanum, ale przytłaczająca większość mieszkańców miasta gnieździła się w kamienicach czynszowych, których prymitywizm odpowiadał ówczesnemu stopniowi rozwoju techniki budowlanej. Były to stojące frontem do ulicy wielopiętrowe bloki (najwyższy z nich liczył podobno dziesięć kondygnacji), budowane z cienkich ścian, bez ogrzewania, wody i oszklenia, z drabinami zamiast schodów, gdzie w pojedynczych izbach tłoczyły się całe rodziny. Miasto liczyło zaś trzykrotnie więcej mieszkańców, niż obliczano na podstawie sugestii Wickelmanna. Typowe więc rzymskie wnętrze przypominało raczej favele Rio de Janeiro czy slumsy Kalkuty niż sny Wickelmanna. Do historii wnętrz mieszkalnych wszedł jednak na stałe obraz Casa della Nozze d'Argento z Pompei. I temu podobne.




Mencwel Andrzej, „Mała historia wnętrz mieszkalnych (1)”. W: Widziane z dołu. Warszawa 1980, s. 30nn.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...