poniedziałek, 8 listopada 2010

Ewa Kuryluk, „Podróże Ewy Kuryluk”

Nobel dla Jelinek jest nagrodą dla nich wszystkich: akcjonistów, Thomasa Bernhardta i innych młodych radykałów, którzy patrząc na swoich rodziców, zaczęli się zastanawiać nad kamuflażem zbrodni i mentalnością zbrodniarza: jak to możliwe, że znów jest miłym cukiernikiem, kto niedawno był wilkiem i zjadł babcię? To nagroda za psychoanalizę nazizmu: za dociekania, jak apokalipsa tam dojrzewała. I jak w ogóle rodzi się w jednostce.

Ta tradycja sięga w Wiedniu początku XX wieku, lecz długo tego nie dostrzegano. [...] W czasach mojej młodości Wiedeń był postrzegany w Polsce jako stolica walca i ciastek z kremem, Hitler zaś uchodził za Niemca, choć był Austriakiem. Dlatego do pierwszego wydania [Wiedeńskiej] Apokalipsy nie wszedł esej Wiedeń Hitlera (napisany przeze mnie ponownie po angielsku otrzymał w Stanach Nagrodę General Electric dla Młodszych Pisarzy) o austriackim protonazizmie, pod którego wpływem ukształtowała się ideologia Hitlera, sformułowana w Mein Kampf. I dlatego też nie wspomniałam w posłowiu do Apokalipsy ani słowem o wiedeńskich akcjonistach, choć poznałam ich w okresie gimnazjalnym. [...]

Nobel dla Jelinek otwiera poniekąd puszkę Pandory, o której najchętniej by się zapomniało, szczególnie w Austrii. Jelinek jest najmłodszą i wcale nie najbardziej radykalną przedstawicielką austriackiej awangardy. Drastyczności nauczyła się niewątpliwie od akcjonistów, którzy w latach 60. szli za swoje występy do więzienia. [...]

Austria – inaczej niż Niemcy – została zaliczona przez aliantów do ofiar hitleryzmu, choć procent nazistów był tam niewiele mniejszy niż w Niemczech. Denazyfikację przeprowadzono więc powierzchownie, a po wojnie zarówno austriaccy socjaliści, jak i chadecy, potrzebowali głosów dawnych nazistów. I wchodzili z nimi w koalicję. Zbrodnie nie zostały rozliczone, nie było poczucia winy. [...] Pamiętam swoje młodzieńcze podróże do Niemiec. Gdy tylko ktoś się dowiadywał, że jestem Polką, od razu mi wyjaśniał, że w czasie wojny nie był w Polsce albo zaczynał się tłumaczyć, przepraszać. Poczucie winy było tam ewidentne, niekiedy przesadne. A w Austrii nic.

Myślę więc, choć może się mylę, że to właśnie brak publicznej debaty o nazizmie, zbrodni i winie tak zradykalizował austriackich artystów. To hipokryzja i kamuflaż sprawiły, że poczuli wewnętrzny przymus pokazania potworności, jaka kryje się w człowieku. W latach 60. aranżowanie „rzeźni w akcji” w kraju „miłych cukierników” było aktem artystycznego heroizmu. Vox populi domagał się przecież ukarania „zboczeńców” kastracją i śmiercią. I nic dziwnego. Akcjoniści „małpowali” przecież zbrodnię wśród prawdziwych zbrodniarzy.





Kuryluk Ewa, „Podróże Ewy Kuryluk”. W: Drotkiewicz Agnieszka, Dziewit Anna, Głośniej! Rozmowy z pisarkami. Warszawa 2006, s. 99-102.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...