wtorek, 14 kwietnia 2015

Andrea Camilleri, „Ślad na piasku”

Trzeba będzie przywyknąć do nowego Montalbana, tak jak on będzie musiał przywyknąć do okularów. Choć cały czas mam nadzieję, że ze starczego zgorzknienia, pogłębiającego się z tomu na tom, wyłoni się nowa jakość, skoro już nie może wrócić stara. „Ślad na piasku” Camilleriego, dwunasta powieść w cyklu o komisarzu z Vigaty, przynosi dalszy ciąg kryzysu w jego życiu i umiarkowanie wciągającą intrygę w tle. Główną ofiarą jest, wyjątkowo, koń – ale koń to nie byle jaki, koń z wyższych sfer, rzec można, nic więc dziwnego, że sprawa jest delikatna. I nie dość, że leży w poprzek kompetencji dwóch różnych komisariatów, to jeszcze wplątana jest w nią piękna, wysoko postawiona kobieta. Montalbano ląduje na arystokratycznym przyjęciu, gdzie serwuje się żrącą zupę i nieświeże cefale, następnie ląduje na sianie – nie sam, rzecz jasna – a w międzyczasie usiłuje się zorientować, kto obrał sobie jego dom w Marinelli za przedmiot cyklicznych napadów. Dialogi komisarza z samym sobą, obecne już wcześniej, robią się coraz mniej zabawne, a coraz bardziej upiorne – już nie tylko dwóch Montalbanów dyskutuje w jednej głowie, ale pojawia się jeszcze trzeci, który ich słucha i obserwuje. Do tego komisarza nękają przedziwne sny, zapewne nie bez związku z pochłanianiem hurtowych ilości smażonej soli i kopców caponaty. Kiedy w końcu pojawia się trup człowieka, sytuacja robi się naprawdę krytyczna – a Montalbano, by wyjść z niej obronną ręką, bez mrugnięcia okiem przekracza kolejną granicę.




Ocena: 4/6

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...