Hierarchię uznawałem tylko, dopóki służyła do wyznaczenia najwyższego szczebla. Potem rusztowanie znikało, zostawiając tylko wierzchołek, który tym samym, przestając być wierzchołkiem, stawał się rzeczą najdoskonalej zbliżoną do tego, czym ta rzecz – i wszystkie inne egzemplarze tej rzeczy, z których poprzednio była zbudowana piramida – powinna być naprawdę, czyli do swojej właściwej natury.
Sławomir Mrożek, „Moje ukochane Beznóżki”. W: Trzy dłuższe historie. Warszawa 2012, s. 81.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz