czwartek, 30 kwietnia 2015

Jerzy Pilch, „Bezpowrotnie utracona leworęczność” (2)

Stary Kubica był trochę jak niedźwiedź grizzly z wiersza Miłosza, co całe życie bolały go zęby, ale był to dlań ból niepojęty, bo niby skąd niedźwiedź ma wiedzieć, że bolą go zęby. Stary Kubica był pijakiem, ale wydawało mu się, że cierpi z innego powodu. Z tego powodu na przykład, że bez powodu straciło się życie, zniknęło jak potok po suszy. Od biedy da się jeszcze zrozumieć, że minęły świetne czasy służby w austriackim wojsku, minęła w końcu młodość. Ale gdzie się podział wiek męski, gdzie są tamte prace, wesela, przemówienia na weselach, kto jak nie Stary Kubica jest teraz starostą, kto zmawia modlitwy przy stole (modlitwy Starego Kubicy z racji jego mniej więcej znanego natręctwa językowego były prawdziwie nieśmiertelne, bo też fraza: „Chleba naszego powszedniego mniej więcej i tamtego racz nam dać Panie” jest nieśmiertelną frazą). Kto jak nie Stary Kubica czyta teraz książki i gazety, kto jest Komendantem Ochotniczej Straży Pożarnej, kto przewodzi Rolniczemu Kółku, kto dyryguje chórem podczas wizyty pana prezydenta Mościckiego? Ja, nie ja, on, nie on. Na razie w każdym razie nie on. Nie Stary Kubica. Stary Kubica jest chwilowo nieobecny, jest w wielkiej podróży, trwa jego piekielna jazda, z której może wróci, choć nie wiadomo, jakim sposobem. Wtedy sposobów powrotu było mniej. Inna rzecz, że gdyby nawet były w tamtych czasach wszystkie nasze sposoby, środki i techniki, terapie indywidualne i zbiorowe, środki uspokajające, oddziały detoksykacyjne, psychiatrie, psychologie, hipnozy, grupy wsparcia i grupy AA, gdyby nawet to wszystko było, i tak Stary Kubica odrzuciłby to niechybnie i być może odrzuciłby to z furią, sięgając po flintę wiszącą na gwoździu. I nie z pychy by tak uczynił, a z godności, z przeświadczenia, że jak w innym wierszu mówi już raz przywołany Miłosz: „Nie wolno pobłażać sobie, pozwalać na nic nie-robienie, rozmyślać o swoim bólu, nie wolno szukać pomocy w szpitalu i u psychiatry.” Nie wolno też mówić ani tym bardziej ekscytować się swoim upadkiem. […]

Stary Kubica, gdyby jeszcze żył, miałby sto pięć lat, czyli i tak już by nie żył. Nie żyje od czterdziestu lat. Nie żyje prawie całe moje życie, choć pamiętam go dobrze, pamiętam pogrzeb, pamiętam go leżącego w trumnie, w brązowych pantoflach, kondukt w ciepły dzień idący z Jawornika do kościoła w centrum i potem na cmentarz. Piszę o jego bólu, choć w gruncie rzeczy nic o jego bólu nie wiem. Obcy ból, inny ból, zawsze jest fantomem. Piszę o chybionym życiu Starego Kubicy, bo od pewnego czasu prześladuje mnie i dręczy obraz człowieka idącego przez ciemność.




Jerzy Pilch, Bezpowrotnie utracona leworęczność. Kraków 1998, s. 102nn.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...