Kolejna po tomie „W bagnie” część cyklu o komisarzu Erlendurze Sveinssonie nie przynosi żadnych większych zmian. Ta sama przygniatająca depresja rozciąga się nad Islandią, Erlendur nie radzi sobie ze światem i z sobą, zbrodnia wygląda paskudnie, a śledztwo nuży. Retrospektywny wątek przeplatający zmagania Sveinssona i jego ekipy łączy niepozbawiony nut samokrytyki szkic z dziejów islandzkiej przemocy domowej doprawiony szczyptą historii nędzy, psychologią ofiary i wspominkami wojennymi. Szczegóły są tak odpychające, że lepiej wyprzeć je z pamięci czym prędzej. Nieco więcej dynamiki, a lektura jak nic mogłaby sprowokować do samobójstwa.
Ocena: 4/6
Ocena: 4/6
2 komentarze:
Po prostu strach się bać. Na szczęście już czytałąm tę książkę, bo chyba po tej notce bym po nią nie sięgnęła;).
Iza,
co poradzę, że na mnie Arnaldur tak właśnie działa. ;)
Prześlij komentarz